Zasobność portfeli Polaków, ale i styl życia mają być przyczyną zmian w charakterze wakacyjnego wypoczynku. To kolejny sezon, w którym w regionach turystycznych województwa pomorskiego objawia się tzw. turystyka weekendowa.
- Wakacyjne pobyty stają się coraz krótsze. W przewadze, i to wyraźnej, turyści przyjeżdżają na okres poniżej siedmiu dni. Coraz mniej jest pobytów dwutygodniowych, co przecież było bardzo długo standardem urlopowym. Bardzo często mamy też do czynienia z 2-, 3-dniowymi, weekendowymi wypadami - mówił Adrian Bogusłowicz, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej w Krynicy Morskiej.- Widzimy ten trend, rozmawiamy o nim z turystycznymi przedsiębiorcami - zaznacza Magdalena Węgrowicz, zastępczyni dyrektora Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej w Gdańsku.
Zdaniem przedstawicieli turystycznej branży trend skracania urlopów skutkuje zmniejszeniem przychodów przedsiębiorców. Problem dotyka m.in. pensjonaty, pokoje gościnne, w mniejszych, mniej popularnych miejscowościach nadmorskich czy obiektach agroturystycznych. Przyjezdnych jest mniej, rezerwacje są krótkoterminowe, część z nas na pewno będzie pod kreską - słyszymy od przedstawicieli branży.
Jacek Traczyk, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej Ustka i Ziemia Słupska otwarcie wylicza, że straty branży wynoszą już 30 proc., w porównaniu do minionego sezonu.
Weekend? Na plażę
- To jeden z najsłabszych sezonów, jakie pamiętam. Jest bardzo mało turystów - ocenia Jacek Traczyk. - Jeszcze kilka lat temu wczasowicze na Kaszubach rezerwowali najczęściej miejscówki na 5-7 dni, a nawet dłużej. Teraz zwykle są to krótsze pobyty. Popularne stały się trwające 3-4 dni wypady.
- Goście przyjeżdżają na jeden lub dwa noclegi, chcą zapłacić jak najmniej, a nie do końca jest to możliwe - podkreśla Halina Rogińska, prezes Kaszubskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego Kościerska Chata.
Mimo powyższych opinii, Stegna, nadmorska miejscowość w powiecie nowodworskim wydaje się być pełna turystów w środku wakacyjnego tygodnia - tak było choćby w miniony poniedziałek - a ten dzień był akurat jednym z najmniej ciepłych i pogodnych od początku wakacji. Sporo urlopowiczów było też w Jantarze i Krynicy Morskiej na Mierzei Wiślanej.
- Nie narzekamy, ale trzeba wyraźnie powiedzieć, że w ciągu tygodnia ludzi jest wyraźnie mniej, niż w latach ubiegłych - zastrzega właściciel jednej z nadmorskich knajpek w Stegnie, z którym o tegorocznym sezonie rozmawiamy. Za to każdy weekend, zwłaszcza słoneczny, oznacza nasilony ruch turystów w kierunku najbardziej popularnych, nadmorskich miejscowości turystycznych Pomorza. Korki tworzą się na trasach dojazdowych na Mierzeję Wiślaną, Półwysep Helski zazwyczaj w sobotnie poranki oraz niedzielne wieczory i popołudnia, kiedy weekendowi turyści wracają znad morza.
- Weekendy oznaczają pracę niemal non stop. Bardzo często dania kończą się nam kilka godzin przed zamknięciem - ludzi jest mnóstwo, zamawiają bardzo dużo - mówi właściciel jednej z restauracji w Jantarze.
- Są różni wczasowicze. Młodzi najczęściej przyjeżdżają na dwa-trzy dni, głównie w weekendy. Starsi chcą odpocząć trochę dłużej w nadmorskim klimacie. Rezerwują pobyty na sześć dni. Pytają o możliwość przyrządzenia posiłków - mówi pani Krystyna z Ustki, wynajmująca kwatery. - Oczywiście, że przy krótkich pobytach mam więcej pracy - prania, sprzątania, a to z kolei zabiera więcej czasu, wymaga większego wysiłku i powoduje wyższe koszty. Ale już dawno minęły czasy turnusów dwutygodniowych
.
Co decyduje?
Jeszcze kilka lat temu czynnikiem decydującym o tym, czy sezon był bardziej lub mniej udany, była pogoda. Zdarzały się przecież takie miesiące nad polskim morzem, w których deszcz i chłód ciągnęły się tygodniami. Ostatnie lata, co zauważa m.in. Adrian Bogusłowicz z krynickiego LOT-u, słońcem i temperaturami nie odbiegają od pogody śródziemnomorskiej. Obecnie decydują inne czynniki - zasobność portfeli Polaków oraz drożyzna - to jedne z najważniejszych. Po pandemii wróciła także konkurencja w postaci wakacyjnych wyjazdów zagranicznych, które cieszą się wśród Polaków wielką popularnością.
- Składa się na to wiele czynników, a przede wszystkim sytuacja ekonomiczna w kraju - uważa Jacek Traczyk. - Ludzie mają mało pieniędzy, a ci, którzy je mają, wyjeżdżają za granicę. Koszty utrzymania obiektów poszły do góry, więc oferty są wyższe. Do tego dochodzi pogoda w kratkę. Turyści sprawdzają prognozy i wpadają na dwa-trzy dni. Myślę, że wszyscy to odczuwają, a najbardziej właściciele mniejszych pensjonatów i prywatni kwaterodawcy. A jeśli oni nie „dostarczą” turystów, to również cierpi gastronomia.
Do tego styl pracy Polek i Polaków, którzy w wielu przypadkach nie mają wolnego w wakacje. Dłuższe urlopy przesuwają coraz częściej na jesień - kiedy ceny pobytów zarówno za granicą, jak i w Polsce spadają. Do tego rosnąca mobilność polskich turystów. I nieco inne wymagania, które już teraz powinny być brane pod uwagę przy przygotowaniu oferty przez rodzimą branżę.
- Do Stegny albo Krynicy Morskiej przyjeżdżałam z rodzicami, kiedy byłam dzieckiem, na tydzień lub dwa wakacji. Po dwudziestu latach zauważam, że tu jest nadal tak samo i właściwie nie ma co robić. Jest sporo ludzi, jest głośno… A ja po tygodniu pracy w „korpo” (korporacji - red.) szukam czegoś innego. Wypad ze znajomymi nad morze, na plażę? Owszem, na weekend, trzy dni, to całkiem ciekawa opcja, ale na pewno nie dłużej - mówi nam jedna z turystek, którą spotykamy na plaży w Stegnie.
- „Szybki” tryb życia przekłada się na nasz sposób wypoczynku. Organizacja krótkiego wypadu z rowerami np. nad morze, nad jezioro, do lasu, w odległości 400 km od domu, wydaje się być łatwiejsza, sprawniejsza, szybsza, zapewniająca elastyczność. W razie niepogody, czy jeśli coś się wydarzy w pracy, wrócić jest bardzo łatwo. To esencja weekendowej turystyki - wskazuje Magdalena Węgrowicz.
Konieczne wnioski
Wicedyrektorkę PROT pytamy o to, czy turystyka weekendowa to problem. Zdaniem Magdaleny Węgrowicz wyraźny trend w rodzimej turystyce nie musi oznaczać krachu, czy nawet poważnego kryzysu całego sektora.
- Pamiętajmy, że branża turystyczna, nie tylko na Pomorzu, rozwija się bardzo dynamicznie. Ostatnie lata upływały pod znakiem licznych inwestycji, nie tylko w modernizację hoteli, ośrodków wczasowych, pensjonatów, nie mówiąc o infrastrukturze takiej jak drogi, baseny, gastronomii itp. ale o powiększaniu bazy noclegowej. To zaplecze jest o wiele większe niż jeszcze dekadę temu. Trudno dziś, bez danych, dyskutować o tym, czy tegoroczny sezon jest gorszy od poprzednich. Można natomiast zauważyć, że przy większej bazie noclegowej, nawet identyczna liczba turystów może sprawiać wrażenie, że ludzi na urlop przyjechało mniej - tłumaczy Magdalena Węgrowicz. - Z drugiej strony z obecnego trendu trzeba wyciągać wnioski. Może skoro weekendy np. na Mierzei Wiślanej czy w innych miejscach na Pomorzu są tak fantastyczne z punktu widzenia turysty, to może warto zadbać o to, by środek tygodnia był jeszcze bardziej atrakcyjny, pod różnymi względami, aspektami oferty? By turysta zechciał się zatrzymać na dłużej
.
Adrian Bogusłowicz już w zeszłym roku mówił o swego rodzaju dostosowaniu się turystycznego sektora do nowych trendów.
- To turyści zmieniają turystykę. Obserwujemy, że Polacy czas urlopu dzielą między dwa, a nawet trzy lokalizacje w Polsce, morze, jeziora czy góry - tak dla przykładu. Nie wiem, czy ten rok potwierdzi ów trend, bo wszyscy mierzymy się z mniejszymi możliwościami naszych portfeli, a wyraźne stało się zjawisko, że polski turysta chce nie tylko odpocząć, ale też zobaczyć jak najwięcej. I korzysta z wszystkich dostępnych atrakcji w czasie urlopu. W Krynicy Morskiej obowiązkowe są rejsy statkami białej floty do Fromborka, wejście na najwyższą wydmę - Wielbłądzi Garb, zwiedzanie latarni morskiej, najnowsza atrakcja, jaką jest przekop mierzei... I rzeczywiście trzeba przyznać, że polska turystyka mocno się w kwestii dodatkowej oferty rozwija - tłumaczył szef krynickiej LOT.
- Nasi turyści dostrzegli w czasie pandemii, że w Polsce jest wiele nieoczywistych miejsc, pięknych zakątków, w których można wypocząć. Znaleźć np. ciszę, piękno przyrody, architekturę. Pokochali te miejsca i do nich wracają. Mówimy tu o turystyce w rytmie slow - spokojnym, powolnym wypoczynku, kolejnym, wyraźnym zaznaczającym się w turystyce - zaznacza Magdalena Węgrowicz
.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!
Strefa Biznesu: Polska nie jest gotowa na system kaucyjny?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?