5 najdziwniejszych katastrof i wypadków lotniczych. Pilot wyssany przez okno, dzieci za sterami - aż trudno uwierzyć, co się tam działo!

Emil Hoff
Emil Hoff
Wideo
od 16 lat
Wypadki chodzą po ludziach, także tych, którzy lecą akurat samolotem. Poznajcie historie 5 najdziwniejszych i najbardziej absurdalnych wypadków i katastrof lotniczych w dziejach. Wśród nich pilot, którego wyssało z kabiny, atak bestii, dzieci za sterami i zdradzieckie kilogramy.

Spis treści

Statystyki pokazują, że samolot to najbezpieczniejszy środek transportu. Gdy weźmiemy pod uwagę liczbę lotów i zestawimy ją z liczbą ofiar katastrof lotniczych, okazuje się, że jazda samochodem do supermarketu jest statystycznie o wiele bardziej ryzykowna niż międzykontynentalny lot.

Samolot w ogniu
Przedstawiamy 5 najdziwniejszych katastrof i wypadków lotniczych w dziejach. Aż trudno uwierzyć, jakie były ich przyczyny! SONGPHOL THESAKIT, Getty Images, zdjęcie ilustracyjne

Czasem jednak wypadki i katastrofy lotnicze mają miejsce. Przyczyny bywają bardzo różne – czasem są tak dziwne, że aż trudno w nie uwierzyć. Poniżej przedstawiamy 5 najdziwaczniejszych i najbardziej absurdalnych wypadków i katastrof lotniczych. Przekonajcie się, jakie niespodziewane usterki, błędy i wykwity głupoty mogą zrujnować podróż niespodziewającym się niczego pasażerom.

Diabeł tkwi w śrubkach

Samoloty to bardzo duże pojazdy i czasem trudno uwierzyć, jak mała usterka może spowodować niebezpieczeństwo.

W przypadku lotu nr 5390 linii British Airways z Birmingham do Malagi z 1990 r. zawiniły śrubki, którymi zamontowano wymienione dzień wcześniej okno w kabinie pilotów. Śrubki były niedopasowane do modelu okna, przez co zawiodły i cała szyba wypadła. Niestety, do usterki nie doszło na płycie lotniska czy w hangarze, lecz w czasie rejsu, gdy samolot leciał z prędkością ponad 600 km na godzinę 5270 m nad ziemią.

Okno znajdowało się po stronie głównego pilota, Tima Lancastera. Gdy wypadło, Lancaster został niemal cały wyssany na zewnątrz. Zaplątał się w pas, co uratowało go przed natychmiastowym wypadnięciem z samolotu. W kabinie zostały tylko jego nogi. Co gorsza, dekompresja spowodowała, że drzwi do kabiny pilotów wypadły do środka i uderzyły w tablicę sterowania, utrudniając dostęp do radia i regulację prędkości. Samolot zaczął przyspieszać, z kapitanem Timem Lancasterem rozciągniętym na zewnętrznej ścianie kadłuba, z nogami zaplątanymi w pas.

Położenie kapitana było nie do pozazdroszczenia. Temperatura na zewnątrz wynosiła ok. minus 17 stopni Celsjusza, w mężczyznę uderzał lodowaty wiatr, wiejący z prędkością ok. 550 km/h. Powietrze na zewnątrz było rozrzedzone, co musiało szybko doprowadzić do omdlenia. Stewardessy dokładnie widziały przez jedno z okien twarz Lancastera, uderzającą miarowo o szybę. Kapitan miał otwarte oczy, ale nie mrugał.

Uznano, że nie żyje, ale drugi pilot, Alastair Atchinson, który teraz starał się odzyskać kontrolę nad maszyną, polecił stewardowi Nigelowi Ogdenowi, by nie pozwolił ciału kapitana wypaść przez okno. Obawiał się, że zwłoki mogą wpaść do silnika i uszkodzić go, powodując jeszcze więcej komplikacji.

Nigel Ogden trzymał kapitana za nogi, Alastair Atchinson sterował maszyną, a sam kapitan Tim Lancaster obijał się o szybę. Ta dziwna sytuacja trwała przez nieco ponad 20 minut. Wreszcie Atchinson zdołał awaryjnie wylądować na najbliższym lotnisku.

W tym dziwacznym wypadku nikt nie zginął. Nawet kapitan Lancaster tylko złamał sobie palec i ucierpiał z powodu odmrożeń. Po 5 miesiącach wrócił do pracy w British Airways.

Samolot - duch

Smutna historia lotu 522 cypryjskiej linii Helios Airways dowodzi, że podróże lotnicze są procesem skomplikowanym, w którym każdy szczegół się liczy.

Do katastrofy doszło w 2005 r. Samolot leciał z Larnaki na Cyprze do Pragi czeskiej, ale zboczył z kursu. Gdy wtargnął w przestrzeń powietrzną Aten, został wywołany przez wieżę kontroli lotów, ale nikt nie odpowiadał. Władze zaczęły podejrzewać, że samolot został uprowadzony. Wojsko poderwało dwa myśliwce, które miały nawiązać kontakt z samolotem pasażerskim.

Piloci myśliwców mieli przed oczami bardzo dziwny widok. Przez okna samolotu Helios widać było pasażerów, ale żaden nie zwracał uwagi na lecące obok wojskowe maszyny. Żaden pasażer nawet nie podniósł głowy do okna. Przez okno kabiny widać było pilota, który zdawał się bardzo zrelaksowany, a może nawet spał.

W którymś momencie dostrzeżono ruch w kabinie pasażerów. Jedna osoba najwyraźniej miotała się po samolocie, ale z maszyną dalej nie było żadnego kontaktu.

Wreszcie, po 3 godzinach od startu, samolot, nad którym najwyraźniej nikt nie panował, uderzył w górę niedaleko miejscowości Grammatiko. Nikt nie przeżył katastrofy.

Dopiero analiza czarnych skrzynek wykazała, co mogła się stać w czasie lotu nr 522. Najwyraźniej załoga w czasie przygotowań do startu nie przełączyła systemu kontroli ciśnienia na działanie automatyczne, być może przez nieuwagę lub błędną interpretację ostrzeżeń komputera. System kontroli ciśnienia zapobiega dekompresji. Przy wyłączonym systemie już w czasie wznoszenia się samolotu doszło do gwałtownej dekompresji, która pozbawiła przytomności całą załogę i pasażerów, zmieniając lot nr 522 w samolot – ducha, z którym nie ma kontaktu. Tylko jeden nieszczęśnik ocknął się i próbował nadać sygnał mayday, ale nie zdołał zapobiec nieuniknionemu: samolot, którego nikt nie kontroluje, prędzej czy później musi spaść.

Zdradziecki system metryczny

W 1983 r. doszło do jednego z najdziwniejszych wypadków lotniczych w historii kanadyjskiego lotnictwa.
Lot nr 143 linii Air Canada przebiegał bez komplikacji, dopóki piloci nie natrafili na poważny problem: skończyło im się paliwo i zgasły oba silniki. Zdołali jednak zmusić boeing do szybowania i w ten sposób pokonali jeszcze kolejne 200 km, po czym wylądowali awaryjnie na opuszczonym lotnisku w Gimli w prowincji Manitoba. Poza paroma siniakami i dwoma wystraszonymi dzieciakami, które akurat jeździły na rowerach po pasie startowym, gdy boeing prawie wylądował im na głowach, nikomu nic się nie stało.

Ale jak mogło dojść do tego, że w samolocie zabrakło paliwa? Czy nikt tego nie sprawdził i nie policzył? To przecież absolutna podstawa awiacji!

Otóż sprawdzono i policzono. Cyfry się zgadzały: do przebycia całej trasy samolot potrzebował 22 300 kg paliwa. Problem polegał na tym, że właśnie w tym roku Kanada przechodziła z systemu imperialnego (funty, galony) na metryczny (kilogramy, litry). Obsługa naziemna wlała do baku samolotu wymagane 22 300, ale nie kilogramów, lecz funtów paliwa. Funt to niecałe pół kilograma, więc samolot wystartował, mając tylko połowę paliwa potrzebnego do pokonania trasy.

Dzieci za sterami

W 1994 r. pasażerowie Aerofłotu, lot nr 593, siedzieli wygodnie w airbusie A310 w drodze z Szeremietiewa pod Moskwą do Hongkongu. Byli to głownie biznesmeni z Hongkongu i Tajwanu. Nie spodziewali się, że niebawem wszyscy zginą przez nadmiar miłości do dzieci.

Winowajcą był pilot Jarosław Kudrinsky. Na pokładzie samolotu znajdowała się dwójka jego dzieci – to była ich pierwsza międzykontynentalna podróż. Kudrinksy zgodnie z przepisami zaprosił dzieci do kabiny pilotów, by pokazać im, jak działa samolot. Jednak wbrew przepisom posadził je też za sterami maszyny. Wcześniej uruchomił autopilota, co miało zagwarantować, że dziecięca zabawa sterami nie spowoduje żadnych zaburzeń podróży.

O ile córeczka Kudrinsky’ego nie wyrządziła żadnych szkód, o tyle jego 16-letni syn był już na tyle silny, że ciągnąc za dźwignię steru zdołał stawić opór autopilotowi. Komputer pokładowy uznał to za komendę pilota do wyłączenia automatycznego sterowania lotkami skrzydeł. Przesunięcie lotek sprawiło, że samolot zaczął się powoli przechylać.

Zmiana parametrów lotu, niezgodna z wytycznymi automatycznego pilota, została zasygnalizowana przez zaświecenie się kontrolki. Nikt jej jednak nie zauważył, ponieważ trzej obecni w kabinie piloci latali z reguły na maszynach rosyjskich, w których tego rodzaju ostrzeżeniom towarzyszy sygnał dźwiękowy – alarm. Nikt nie zwrócił uwagi na mrugającą lampkę.

Syn Kudrinky’ego jako pierwszy zwrócił uwagę tacie, że samolot jest przechylony. Co gorsza, pozycja maszyny zaczęła się zmieniać szybko i gwałtownie, ponieważ komputer zinterpretował przechył i ustawienie lotek jako komendę do stałego skrętu – odwrócenia samolotu o 180 stopni.

Próba wykonania tego karkołomnego manewru bez udziału pilota doprowadziła do przechylenia się samolotu tak bardzo, że zaczął spadać, a przeciążenie uniemożliwiło pilotom powrót do steru i zmianę kursu na czas. W końcu, w desperacji, Kudrinsky zdołał poderwać samolot tak, że maszyna ustawiła się niemal pionowo dziobem do góry, co zadusiło silniki.

W końcu samolot spadł, a w katastrofie zginęli wszyscy pasażerowie i załoga. Co czyni ten wypadek jeszcze smutniejszym, to fakt, że maszyna miała wbudowany system automatycznej stabilizacji, o czym Kudrinsky nie wiedział. Gdyby nikt nie dotykał sterów, być może do katastrofy by nie doszło.

Atak potwora

W 2010 r. samolot linii Filair rozbił się raptem ok. 2 km od swojego docelowego lotniska w Bandundu w Demokratycznej Republice Konga. Linia była kongijska, ale samolot czeski - stary Let L-Turbolet z lat 70. XX w. przewoził pasażerów i dodatkowy ładunek z Kinszasy.

O tym, co się właściwie stało, opowiedziała pasażerka, która jako jedyna przeżyła katastrofę.

Okazało się, że jeden z pasażerów postanowił przemycić w swoim bagażu podręcznym… krokodyla. Gdy samolot zaczął podchodzić do lądowania, zwierzę wydostało się z torby i zaczęło paradować po kabinie. Pasażerowie wpadli w panikę i rzucili się do ucieczki na przód samolotu, tam gdzie od groźnego zwierzęcia mogły ich oddzielić drzwi do kabiny pilotów.

Gwałtowna ucieczka pasażerów na przód samolotu spowodowała przesunięcie się środka ciężkości i przechył maszyny, która na dodatek właśnie była w trakcie manewru lądowania. Stary Turbolet nie miał skomplikowanych komputerów, które mogłyby szybko skorygować zmianę pozycji samolotu. Spanikowani piloci próbowali poderwać maszynę, dusząc silniki – ostatecznie samolot spadł na dom niedaleko lotniska w Bandundu.

To jak na razie jedyny przypadek spowodowania katastrofy lotniczej przez krokodyla, choć należałoby raczej powiedzieć, że przyczyną pierwszą i główną była w tym wypadku głupota i chciwość ludzka.

Dodaj firmę
Logo firmy Polska Organizacja Turystyczna
Warszawa, Chałubińskiego 8
Autopromocja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na stronapodrozy.pl Strona Podróży